Od kilku lat każdy mój pobyt w Krakowie jest festiwalem emocji, po którym muszę długo do siebie dochodzić. Spisanie myśli zajęło mi dobre trzy tygodnie i nie będę ukrywać, że głowie kryje się ich o wiele więcej. Nie wszystkie jednak nadają się do publikacji. Ot, mamy z Krakowem kilka mniejszych i większych sekretów. O tym może kiedy indziej…Dzisiaj to, czego powiedzieć nie wstyd.
∞
Kraków jest piękny bezczelnym pięknem Paryża. Przynajmniej w znacznej części. Wydaje mi się być najpiękniejszym miastem Polski, bijącym na głowę nawet srogie hanzeatyckie piękno Gdańska. A to nie jest taki znów łatwy wyczyn.
∞
Kiedy myślę sobie, że mogłabym w Krakowie żyć i jak można chcieć żyć gdziekolwiek indziej, wsiadam w tramwaj jadący w kierunku przeciwnym do centrum. Dwa przystanki później jestem w innej rzeczywistości, w świecie PRLowskiej architektury i reklam na ogrodzeniach, które wyglądają tak samo niemal w każdym innym polskim mieście. Czuję się jak zdradzona przez ukochanego.
∞
Moja relacja z tym miastem jest skomplikowaną historią rozstań i powrotów. Bo to nie jest tak, że nigdy w Krakowie nie mieszkałam. Spędziłam tam kilka najbardziej magicznych lat życia jako przedszkolak. W tym okresie życia wszystko jest większe, piękniejsze i bardziej intensywne. Dostałam się też do Krakowa na studia i w ostatniej właściwie chwili postanowiłam wyjechać z Polski. Na wydziale wciąż znajduje się mój oryginał świadectwa maturalnego. Regularnie co kilka lat wracam do miasta na chwilę. Jednorazową przygodę. Czasem wydaje mi się, że to nie jest koniec naszego związku.
Być może powinnam w końcu odebrać to świadectwo, ale za każdym razem, kiedy jestem w okolicy, mam do robienia milion ciekawszych rzeczy.
∞
Fascynuje mnie, że znakomita większość lokali wydaje się serwować fritz-kolę, niczym środkowy palec pokazany imperialistycznej Coca Coli.
∞
Hala Targowa zarazem zachwyca mnie i smuci. Zachwyca cudami, które można tam znaleźć. Pewnią dziką życzliwością i naturalnością, której nieco mi brakuje w chłodnym Londynie (choć za ten chłód również go kocham). Smuci faktem, że obok tych filuternych rozmówek i zadziornych uśmieszków widać prawdziwą szarość i nędzę. Z gatunku tych, które wzruszają w baśniach, ale z którymi nie do końca wiadomo jak się rozprawić.
Kraków pełen jest drogich przyjaciół i świetnych znajomych. Wszystkich znam z internetu.
∞
Jak z każdym miastem, wpadam jak burza z napiętym grafikiem i milionem ludzi do spotkania. Jak zawsze marzę o kilku dniach szwędania się, bez planów, mapy i z mnóstwem czasu. Może kiedyś.
∞
Po raz pierwszy od dawien dawna poszłam do kina bez cienia lęku. Po raz pierwszy od dawien dawna poszłam do kina jak za starych dobrych czasów, z przedpotopowymi drewnianymi fotelami obitymi materiałem pamiętającym lepsze czasy i bez śladu popcornu. Tęskniłam.
∞
Miasto pełne jest pięknych, młodych, inteligentnych i niezwykle ciekawych kobiet. Miałam okazję spotkać dwadzieścia, kiedy przyszły w pewien środowy wieczór do lokalu, w którym popijałam soczek z mango. Aż żal tam nie mieszkać, choćby po to, żeby spotykać te kobiety częściej.