Nie będę oszukiwać, byłam przekonana, że na tegoroczne Blog Forum Gdańsk nie pojadę. Później pojawił się pomysł panelu, w którym miałabym wziąć udział, więc zdanie zmieniłam. W takim razie, pomyślałam, ten rok będzie moim ostatnim. W końcu, czego jeszcze mogę się nauczyć? Jeżdżę tam od pięciu lat. Znam większość osób, które podziwiam i do których mam odwagę podejść.
Z takim nastawieniem jechałam, nie spodziewałam się niczego specjalne nowego ani niczego wywrotowego. Bardzo się cieszę, że nie miałam racji.
Nie do końca wiem czego oczekuję po imprezach branżowych dla blogerów. Z jednej strony, kiedy trzymamy się kwestii formalnych i skupiamy na zagadnieniach odnoszących się stricte do blogowania, to jest nudno i pada mnóstwo frazesów. To akurat moja opinia o innym evencie, nie o BFG, które ma tendencję do odchodzenia w drugą stronę, która dla mnie od jakiegoś czasu robiła się nieco zbyt oderwana od blogowania. W tym roku w końcu udało się osiągnąć właściwe proporcje, z bardzo konkretnymi warsztatami odnośnie pisania, współpracy i youtube’a, jednocześnie przy zachowaniu bardziej abstrakcyjnych i ambitnych tematów społecznych. W związku z czym moje przekonanie o końcu przygody z Blog Forum uważam za nieaktualne.
Nie ukrywam, że udział w panelu dotyczącym depresji był dla mnie najważniejszym punktem tegorocznej edycji. Gdyby nie fakt, że na żywo jestem osobą bez specjalnej charyzmy czy porywającego poczucia humoru, uznałabym, że zostanę zawodowym prelegentem, bo wystąpienie przed blogerami stresowało mnie o wiele mniej niż prezentacja dla klienta.
Po panelu sporo osób podchodziło do mnie mówiąc, że publiczne mówienie o depresji musiało być strasznie trudne. Muszę się do czegoś przyznać. Nie jest. Nie mogę oczywiście mówić o wszystkich obecnych w panelu ani o ogóle osób, które ten problem dotknął. Dla mnie nie jest. Kiedyś było, ale już nie.
Obecnie mówiąc o depresji czuję się jakbym opowiadała o grypie albo złamanej ręce. I to jest świetne, bo jeszcze kilka lat temu drżały mi ręce. Głęboko wierzę, że traktowanie tych problemów jak zwykłej infekcji czy kontuzji to pożądany stan. Nie wstydzisz się kontuzji. Zabierasz się za leczenie infekcji. Nie zastanawiasz się, czy samo minie, tylko wiesz, że potrzeba rehabilitacji, antybiotyku czy innego wsparcia medycznego. Potem zdrowiejesz i wracasz do normalnego życia.
Nie potrafię ocenić jak bardzo różni się ten dyskurs w Polsce i w Wielkiej Brytanii. Kiedy w Wielkiej Brytanii mówisz, że masz depresję i leczysz się, usłyszysz najczęściej “przykro mi, trzymaj się”. Ja zawsze to słyszałam, to samo słyszeli znajomi z tym samym problemem. Których jest naprawdę wielu. Żeby zakończyć temat – wypowiadanie swoich problemów na głos, na piśmie czy dzielenie się nimi w innej formie daje poczucie wyzwolenia.
W tegorocznym programie dosłownie kilka punktów nie trafiło w moje zainteresowania, ale to normalne, bo nie można interesować się wszystkim. Z większości wystąpień udało mi się jednak wychwycić coś do przemyślenia, czym dzielę się poniżej.
Blogerzy zagraniczni mówili o tym, że jako twórca internetowy musisz zmieniać się wraz z medium. Blogi nie są już jedynym ani nawet głównym polem działalności. Jeśli Twój odbiorca jest na instagramie, youtube czy snapchacie, to musisz tam być. Nie jest to żadne parcie na szkło, tylko ewolucja. Dzięki warsztatom z Ewą z Red Lipstick Monster udało mi się wreszcie wymyślić temat kanału na youtube, w którym mogłabym się wykazać. Teraz pozostaje tylko zacząć. Co jest oczywiście najcięższe. Ale pomysł, w końcu, po latach mielenia w głowie, jest.
Podobno w Szwecji duży blogerzy publikują wpisy przynajmniej raz lub dwa dziennie. Jestem pod wrażeniem tej ilości, chociaż chciałabym zobaczyć jakość i długość tych wpisów. Myślę, że umiałabym wrzucić codziennie dwieście słów tekstu i pięć zdjęć, ale z dużymi analitycznymi tekstami byłoby bardzo ciężko.
Moją uwagę zwróciło zdanie, że z powodu ilości emaili jaką wysyłamy, napisanie listu staje się bardziej efektywną metodą na otrzymanie odpowiedzi od marki. Powroty do analogowego świata fascynują mnie, bo to tendencja, którą widzę w pewnych aspektach własnego życia. Co prawda nie umiem żyć bez mapy w telefonie, a wiadomości o sprawach bieżących czerpię z sieci, nie znoszę jednak robić zakupów przez internet i nie używam e-booków. Jeśli zakupy, zwłaszcza odzieżowe, to na żywo. Jeśli książka, to papierowa. Nie jestem jakąś wielką grupą reprezentatywną, nie uważam się też jednak za wyjątkowego hipstera, więc chętnie o tych tendencjach słucham. Z drugiej strony mamy też totalny odwrót i opinie, że live zniszczy telewizję. Wcale mi nie żal. Na live wchodzimy z powodu charyzmy, umiejętności i sympatii do prowadzącego. Nie jest to osoba posadzona przed kamerą z powodu ładnej buzi czy innych mniej widocznych rzekomych zalet, ale ktoś kto serio nas interesuje. To wolny wybór, demokratyczne media.
Kolejnymi jasnymi momentami było wystąpienie Michała Kreczmara z PwC, który mówił, że jesteśmy w miejscu i czasie, że najważniejsza jest prawda i wiarygodność. Nie chodzi bynajmniej, że to priorytet obecnych mediów i internetu, bo jest wręcz przeciwnie. Do tego jednak powinniśmy dążyć jako twórcy w dobie fake newsów. Co nie jest oczywiste, bo zgrywanie się na eksperta przez osoby nie mające często nic wspólnego z tematem jest potencjalnym źródłem sukcesu i dużych pieniędzy.
Jakub Górnicki w innym panelu dodał, że nie może być tak, że ludzie, którzy nie mają pieniędzy, są odcięci od rzetelnej informacji. Myślę, że z tym akurat będzie coraz gorzej, ale to temat rzeka na osobny tekst. Albo pięć.
Było to moje szóste Blog Forum Gdańsk i od pięciu lat mam to samo przemyślenie odnośnie środowiska. Nie mam pojęcia skąd bierze się opinia nieprzyjemnych blogerów. Jakieś 99% blogerów, których przez ostatnie pięć lat poznałam, było cudownie przyjemnych w osobistym kontakcie. Ten 1% buców właściwie też był przyjazny, jeśli się do nich odezwać, po prostu z różnych powodów nie mam ochoty tego robić. Tym razem odważyłam się odezwać do osób, których popularność mnie przerastała. I kurczę, nawet jak ktoś ma milion fanów na youtube, to jest miłą i przytulną osobą. Nawet jak ktoś ma program w TVP, nie uznaje, że jest kimś lepszym od Ciebie i można sobie przyjemnie razem popijać kawę. Osobiste kontakty z osobami znanymi z internetu nauczyły mnie pokory i dwa razy zastanowię się, zanim powiem na głos, że kogoś nie lubię czy że jest taki czy owaki.
Na koniec rzewne podsumowanie. Jedno z najpiękniejszych dla mnie zdań tej edycji padło podczas wieczoru przy piwie. Andrzej Tucholski powiedział je o Was. O Tobie. “Jeśli ktoś jest wrażliwą i empatyczną osobą, na 75% zna twój blog”. Nie lubię się przechwalać ani być z siebie specjalnie dumną, ale jeśli mogę to ocenić na podstawie osób, które przychodzą na spotkania i które poznaję dzięki blogowi, ma 100% racji.
Bloger bez swojej publiki nie istnieje. Dzięki, że jesteście.
|zdjęcia: Blog Forum Gdańsk | Paweł Wyszomirski | Małgorzata Kotkowicz|