Wszelka dyskusja w internecie straciła sens.
Poprzez dyskusję mam na myśli wymianę zdań, wskutek której możesz nauczyć się czegoś od innych lub nauczyć czegoś innych. Taki retro koncept, że na koniec dnia wszyscy chcemy być lepszymi osobami, więc spróbujmy zestawić różne punkty widzenia. Czasami nawet porozmawiajmy dla przyjemności debaty, na koniec godząc się z tym, że mamy różne zdania. Bo świat nie jest czarno-biały.
He he.
No więc, kurwa, nie.
Możesz zostać świnią rozmawiając zarówno o polityce i ideałach jak i o karmieniu kota. Możesz zostać świnią tak z plastikową siatką, jak i z materiałową. Mając dzieci, nie mając dzieci, chcąc je mieć i nie chcąc. Zawsze będziesz świnią. Czegokolwiek nie powiesz, zaraz przyleci ktoś, kto zmiesza Cię z błotem, bo jesteś ludzkim ścierwem i gówno wiesz. Myślisz, kurczę, może racja? Może jego sugestie mają sens i warto przyjąć je za swoje? Możesz. Tylko po co? Za chwilę znowu znajdzie się ktoś, dla kogo już po zmianie poglądów też będziesz totalnym ścierwem.
Nigdy nie będzie dobrze.
Bo też nie chodzi o to, żeby było dobrze. Żeby wprowadzić na świecie wolność, równość i braterstwo, poszanowanie zwierząt, wegetarianizm i miłość do dobra. Chodzi o to, żeby nadświnia poczuła się dobrze, pokazała, że umie i wie lepiej i odleciała dalej w siną dal z satysfakcją, że pokazała Ci kim jesteś. Możesz być i papieżem, nie uchroni Cię ani kolumnada ani kopuła bazyliki. Nadświnia wie co masz za uszami i kim naprawdę jesteś.
Nie dziwi mnie zupełnie internetowa apoteoza introwertyzmu, eksponująca przede wszystkim wszelkie związane z nim aspekty uciekania od rozmów z ludźmi. Nie dziwi mnie powszechna panika przed rozmowami telefonicznymi.
Zarówno w rozmowie na żywo jak i przez telefon trzeba mieć prawdziwe jaja. Nie te pieczołowicie wychuchane, pisane cięte riposty, o nie. O wiele trudniej powiedzieć “ty świnio” do prawdziwego człowieka, który Cię słucha, prosto w oczy albo chociaż w słuchawkę, real time. Wtedy masz do rozliczenia się twarz, mowę ciała, ton głosu. Uniesienie brwi, uśmieszek, grymas, odwrócony wzrok. Na żywo obchodzi Cię jak reaguje na Ciebie rozmówca. Więc nie, nie dziwi mnie apoteoza introwertyzmu wśród internetowych napierdalaczy. Przez pięć lat doświadczenia w pracy, która polega na rozmawianiu z ludźmi, doskonale zdaję sobie sprawę, że 99% z nas rzuca sarkazmem z wielką nonszalancją i mięsem z wielką łatwością jedynie zza ekranu. 99% ironicznych skurczybyków nagle traci rezon, kiedy ma przed sobą Twoją uśmiechniętą twarz i już nie są tacy cwani.
Nie powiem, że z takiego internetu się wypisuję, bo innego nie ma. Nie łudzę się, że zmienię świat. Mogę jedynie nie zgrywać nadświni. Nie piszę rzeczy, których nie powiedziałabym na głos, prosto w oczy.
Ogólnie mocno polecam.