„Co zrobić by nigdy nie żałować” spytała zbłąkana dusza Google’a. Po czym Google spłatał jej psikusa i trafiła na mój blog. I co, warto było pytać?
Samo pytanie jest ciężkie, lecz odpowiedź na nie jest zupełnie prosta.
By nigdy nie żałować, najlepiej nie robić niczego.
Każda jedna decyzja unicestwia milion światów, które mogłyby istnieć, lecz istnieć nie będą. Idąc na te, a nie inne studia, przekreślasz mnóstwo swoich wcieleń. Zabijasz swoje alternatywne osobowości, alternatywną przyszłość. Wybierając kanapkę z pasztetem, nie wybierasz kanapki z dżemem. Możesz żałować siebie kosmonauty czy neurochirurga. Tylko po co?Nie przesadzajmy znowu, że mamy aż na tyle rzeczy w życiu wpływ. Nie wybierzesz gdzie i komu się urodzisz. Nie wybierzesz czy będziesz zdrowy, ładny, mądry, bogaty. Możesz tylko spróbować zrobić najlepszą możliwą kanapkę z tego co masz na stole. Po co płakać, że pasztet nie jest dżemem?
Uważałabym na życiowe wskazówki od osób „skazanych na sukces”. Mam dość czytania mądrości na temat owocnego życia wychodzących od ludzi, którzy są w rodzinie drugim czy trzecim czy czwartym pokoleniem z dyplomem z Oxfordu. Nudzą mnie zwierzenia osób, których rodzice zainwestowali kilkaset tysięcy dolarów w rozwój ich bloga. Nie twierdzę, że te osoby nie mają do powiedzenia nic wartościowego. Nie twierdzę, że nie należy ich za nic podziwiać. Mają jednak nieciekawą tendencję do lekkomyślnego podejścia do ludzkości. Widziałam ostatnio złotą myśl na kształt “bezpieczeństwo finansowe twoich dzieci nie jest tak ważne jak to, żeby niczego w życiu nie żałować”. Tak to tu tylko zostawię.
Nie każda decyzja jest dobra. Są decyzje, które dzisiaj z perspektywy czasu oceniam jako beznadziejne. Są i takie, które wydawały się głupie, a jakoś pchnęły mnie w miejsce, w którym jestem dzisiaj. Może to nie jest szczyt świata, ale nie jest to też żadna otchłań. Koniec końców, te złe decyzje, których warto by żałować, nie mają dzisiaj znaczenia. Po co więc o nich myśleć?
Dzisiaj podejmując decyzję myślę sobie czy chcę być osobą, która postąpiłaby tak a nie inaczej. Czy gdybym oglądała swoją postać w serialu albo czytała o niej książkę, to jak oceniałabym jej zachowanie. Nie interesuje mnie ktoś inny, nie interesuje mnie zdanie otoczenia. Ja będę żyć ze świadomością takiego, a nie innego wyboru.
A czasem i tak nie wyjdzie i wszystko diabli wezmą. Czasem jest jak jest. Po co drążyć temat?